menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

Mój 138 raz. "Zapachy dzieciństwa" cz.6
06-19-2010 06:06 PM

Obok osiedla, które było na skraju miasta, znajdowała się suszarnia buraków lub cukrownia. Był to ogromny budynek, przerażająco ponury
z dziwnymi parawozikami i taśmociągami. Obok szła linia kolejowa na Sulencin. Przechodząc z osiedla na pobliskie pola i do lasku, musiałem przekroczyć tę podwójną linię torów. Jedną do suszarni, drugą do wspomnianego miasta. Było to dla mnie straszne przeżycie. Z jednej strony czy pędzący pociąg nie rozjedzie mnie, z drugiej czy te parowoziki z suszarni nie wyhamują, staranują bramę i przejadą mnie.
Jako dziecko pragnąłem być kolejarzem czyli tym co siedzi w parowozie i decyduje o nim a tak się bałem pociągów. Przez tory przebiegałem wcześniej patrząc czy na horyzoncie lub czy przy bramie nie ma tej potwornej maszyny. Jak już widziałem, nie przebiegałem, tylko chciałem się ukryć, żeby pociąg mnie nie zauważył , nie wypadł z torów i nie przejechał mnie. Sny o takim pociągu miewam czas od czasu nawet do dzisiaj. Stary chłop a głupi. Ale teraz mam przewagę, gdyż wtedy nie umiałem we śnie fruwać. Nauczyłem się po śmierci klinicznej. Jak coś przykrego spotyka mnie we śnie na ziemi po prostu odfruwam w kosmos. Większość moich snów to fruwanie czyli przemieszczanie się w powietrzu w inne miejsca, poza Ziemię też. Z koleją też wiąże się kupa zapachów. Przede wszystkim zapach rdzy z torów kolejowych, impregnatu z podkładów kolejowych. Parowóz, tłusta oliwa - pachniał oliwą i parą wodną. A jak było się w wagonie, obrzydliwy zapach od palaczy papierosów, czasem drewna z kotła parowozu a czasem spalonego węgla. Można było też opalić się w wagonie, jak nawiało dymu przez okno. Chemicy mówią, że woda nie pachnie. Dla mnie pachnie, nawet ta destylowana. Najprzyjemniejszy zapach jest wody z czystego jeziora, później wody morskiej. Najgorszy z gnijącego bagna. Woda studzienna ma zapach ostrzejszy. Obrzydliwy zapach ma kranówa warszawska. Oczywiście te zapachy to konglomerat związków chemicznych, w których woda przebywa. Może rzeczywiście woda destylowana nie pachnie, tylko nos czując wilgoć oszukuje mój mózg. A po co przechodziłem przez te tory? Otóż za torami były pola, obok mały lasek i rowy z wodą i małymi rybkami. Pęd do posiadania rybek i akwarium jest u bardzo dużej populacji dzieci. Wpierw chciałem mieć te rybki - cierniki, w tych dołach z wodą , co kopałem w babcinym ogródku. Jako starszy, kupiłem już gubiki. Teraz moje dzieci mają większe i nowoczesne akwaria. Czasem chciałbym mieć i w swoim pokoju. Akwaria uspokajają nawet gdy nie ma rybek tylko są rośliny. Zwierzaków w domu nigdy nie chciałem hodować ze względu na smród. Zapach ten robił u mnie odruch wymiotny. I tak chodziłem wzdłuż tych rowów i wypatrywałem, czy coś nie pływa. Później w jeziorze Głębokie intrygowały mnie, jak kota , stada rybek. Oprócz rybek na polu były kuropatwy, przepiórki i bażanty oraz wisiały na niebie liczne jastrzębie i bociany. Jastrzębie były wtedy szkodnikami, obecnie na pewno już pod ochroną, bo rzadko je widzę. Dochodzą do tego liczne zające. Sroki były tępione jajami fosforowymi. Odbywało to się legalnie. Szkodliwość tych ptaków będących w nadmiarze jest olbrzymia. Jedna rodzina potrafi zniszczyć dziesiątki lęgów innych ptaków.
Każdy ornitolog o tym wie, ale boi się powiedzieć, bo go skasują w mediach. Żeby Chińczycy nie wytępili wróbli, już by ich nie było.
U nas wróble powinne być pod ochroną bo jest ich mało. A co na to Australia ze swoimi kłopotami? Musiała wytępić miliony różnych zwierząt bo by zupełnie została bez niczego. Ktoś kiedyś powiedział "gospodarka głupcze", ja powiem broniącym sroki - "równowaga biologiczna głupcze".
Lasek to był mały zarośnięty skrawek pola obok POM-u (Państwowy Ośrodek Maszynowy - chodzi o maszyny rolnicze). Te duże już lasy były za polami. W lasku rosły leszczyny, brzozy, derenie. Były malutkie polanki jak i gęste krzaki, szczególnie tarniny o którą się często kaleczyłem. I tu po otarciu się o tarninę, specyficzny zapach suchej kory.
Jak się ścinało coś na laskę , fujarkę czy procę, czuło sie zapach w zależności od krzewu. Na fujarkę najlepszy był dereń, bo skórka ładnie schodziła i po przycięciu drewnianej części nasuwało się ponownie tę skórkę. Do procy najlepszy był bez czyli liliowiec. Czarny nie nadawał sie do niczego prócz na lekarstwa. Specyficzny zapach suszącego się kwiatu bzu czarnego nadawał strychowi woń na długie miesiące. Przyjeżdżając na wakacje, już po kwitnieniu tej rośliny, czułem, że były suszone i w tym roku. Skaleczone brzozy lizaliśmy językiem. Nigdy ich nie kaleczyliśmy, dlatego dzisiaj się zastanawiam, dlaczego miały rany. Chyba to były pęknięcia po zimie. Będąc na koloniach letnich, często koledzy czy koleżanki nacinali korę brzozy i odrywali aby napisać na niej list. Mnie uczono od niemowlaka, że drzewo też to boli, że jak mam coś zrobić to muszę się wpierw zastanowić, czy to nie robię komuś krzywdy czy szkody. Oczywiście proca była produktem pierwszej potrzeby. I ciągle w domu słyszałem, że ktoś okradł gospodynię domu z gumki do majtek. Przecież babcia czy mama dobrze wiedziały, że ta gumka jest na procy, bo jak dawała nowe spodenki, to przekładała wszystko ze starych. Nigdy mi nie zabierano moich skarbów. Co najwyżej babcia się wygadała i spytała, po co mi pięć proc w kieszeni. Sam nie znałem na to odpowiedzi. Obok lasku przechodziła linia wysokiego napięcia z groźnie wyglądającymi tabliczkami z czaszką i piszczelami. Teraz jest to zabronione, żeby nie straszyć dzieci. Znak ostrzegawczy żółtego koloru i ładna błyskawica. Kiedyś słup mijano z daleka, teraz dzieci się nie boją i przytulają a większe dzieci wchodzą i spadają. Macie prawa unijne. Przy liniach wysokiego napięcia często czuć było ozon i słychać charakterystyczne bzyczenie, bynajmniej nie pszczół tylko przewodów. Powracając do przekładania tych proc. Rodzina mojej mamy była od dawien dawna urzędnikami państwowymi na poczcie. Były żelazne zasady pewnej uczciwości. Największym przestępstwem było otworzyć i przeczytać czyjś list, otworzyć paczkę itd. Listy niezaadresowane otwierano i czytano wyraz po wyrazie komisyjnie aby zorientować się do kogo. Sprawdzano, aby zorientować się do kogo, ale nie naruszyć treści intymnej. Przypadki niezaadresowanego lub źle listu były dosyć częste. Ale były świętością. To coś jak tajemnica Spowiedzi Świętej.
Na razie tyle
Barry



Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:04.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.